Light show - pokazy w świetle UV

hunows - PROTOKOŁY
W niniejszym komentarzu do protokołów powiedzieliśmy dotychczas bardzo mało o zawartym w nich programie politycznym. Chcemy omawiać każdy punkt oddzielnie, aby, gdy badana nasze zwróci się do obecnie panujących w naszym kraju stosunków, czytelnik mógł sam osądzić, czy program pisany zgadza się z programem wprowadzanym w życie. Program wszechświatowy, zawarty w tych szczególnych dokumentach, dotyczy wielu punktów; niektóre z nich jużeśmy omówili. Zostały on  już  urzeczywistnione:

    a) przez zagarnięcie finansowej władzy nad światem, co już zostało dokonane za pośrednictwem zadłużenia się wszystkich państw wskutek wojen i przez kapitalistyczne (nie ze strony robotników albo kierowników) opanowanie przemysłu;

   b) przez opanowanie dziedziny politycznej, czego jaskrawym dowodem są stosunki panujące we wszystkich krajach cywilizowanych:

    c) zagarnięcie władzy w dziedzinie wychowania, co zostało dokonane niemal w oczach zaślepionego społeczeństwa;

   d) przez ogłupienie umysłów za pośrednictwem wszelkiego rodzaju pokus i przynęt;

e) przez sianie wszędzie ziaren niezgody, – nie ziaren postępu, lecz mrzonek ekonomicznych i rewolucjonizmu. Do tych głównych celów prowadzą liczne drogi, których żadnej nie pominięto w protokołach.

    Zanim przystąpimy do tego, co protokoły mówią o wyborze prezydentów i władzy nad nimi, dobrze będzie zaznajomić się z wyrażonym w protokołach poglądem na inne dziedziny polityki.

    Obrońców żydowskich, którzy we wszystkich swych oświadczeniach nie poruszają nigdy treści protokołów, zainteresuje może wiadomość, że są one bardzo dalekie od tego, by miały stanowić apologię monarchizmu. Zawierają one przeciwnie propagandę najjaskrawszego i najmniej odpowiedniego liberalizmu w rządzie.

    Potęga ukryta poza protokołami, posiada, jak się zdaje, zupełną pewność, że z chwilą, gdy przekona naród, iż rządy ludowe już zapanowały, zrobi z tym narodem, co tylko zechce.

    Protokoły zalecają częste zmiany. Pochwalają wybory; zalecają częste rewizje konstytucji; radzą narodowi zmieniać często przedstawicieli

   Weźmy z protokołów paragrafy następujące:

    „Abstrakcyjne pojęcie wolności dało nam możność przekonania tłumu, że rząd jest tylko administratorem z ramienia właścicieli kraju, to jest narodu, oraz że zarządzających można zmieniać, jak zniszczone rękawiczki. Możność zmiany przedstawicieli narodu oddała ich do naszej dyspozycji i niejako w nasze ręce, aby służyli naszym celom".

    Zauważmy, jak ta korzyść ze zmian jest ukryta w następującym ustępie z protokołu czwartego, który opisuje rozwój republiki.
 
    „Każda republika przechodzi przez kilka stadiów. Pierwszym z nich jest okres bezcelowego miotania się, na podobieństwo ślepca, rzucającego się z jednej strony w drugą. Drugie stadium to demagogia, rodząca anarchię prowadzącą nieuchronnie do despotyzmu, nie do despotyzmu prawnego, jawnego, a tym samym odpowiedzialnego, lecz do despotyzmu niewidzialnego i nieznanego, niemniej jednak dotkliwego, acz sprawowanego przez jakąś tajną organizację. Tego rodzaju despotyzm działa nawet bezwzględniej, gdyż działa z ukrycia, spoza pleców rozmaitych ajentów, których zmiana nie osłabia jego tajemnej władzy, lecz służy jej, bowiem takie zmiany zwalniają organizację od konieczności wydawania pieniędzy na wynagradzanie tych ajentów za długotrwałą służbę”.

    Takie „zmienianie" sług jest znane w Stanach Zjednoczonych. Pewien były senator Stanów Zjednoczonych mógłby o tym zaświadczyć, gdyby wiedział, kto dokonał tej „zmiany". Był czas, gdy był on narzędziem każdego wycierającego przedsionek senatu Żyda. Jego płynna wymowa nadawała wdzięk i pozór słuszności wszystkim argumentom, wysuwanym przez Żydów przeciwko zamierzeniom rządu. Tajemnie, wszakże, senator cieszył się „łaskami” płynącymi z bardzo wysokich źródeł, „łaskami" natury finansowej. Aż nadszedł czas, gdy było pożądanym „odczepić się" od senatora. Wówczas wydobyto raport o otrzymywanych przez niego „zasiłkach" z archiwów, gdzie miał on spoczywać w cieniu rzekomej tajemnicy i opublikowano go w jednym z pism, które było zawsze gotowym do usług organem żydostwa amerykańskiego. Oburzone społeczeństwo dokonało reszty. Nie byłoby to możliwe, gdyby człowiek ów nie był skompromitowany; nie byłoby możliwe gdyby nie dopomógł do tego pewien dziennik: nie byłoby to się nigdy stało, gdyby panowie i władcy owego senatora tego nie chcieli. A jednak stało się.

    W protokole czternastym, który zaczyna się od słów „Kiedy już zaczniemy panować", przedstawiono, jak to narody gojów stracą nadzieję poprawienia sytuacji przez zmianę rządów i jak chętnie wskutek tego przyjmą obietnicę ustalenia rządu, którą autorzy protokołów gotowi będą uczynić im wówczas:

   „Nieskończone zmiany rządów, do których my podżegaliśmy gojów, podkopując ich instytucje rządowe, uprzykrzą się narodom do tego stopnia, że będą one wolały znosić od nas wszystko...”



Całość wywiadu z prof. Anną Pawełczyńską w najnowszym numerze tygodnika “Gazeta Polska”

Myślę, że wykończył nas zbrodniarz Jaruzelski, zniszczył powszechny entuzjazm społeczeństwa, które było przygotowane lepiej niż wiele innych narodów Europy do przejęcia władzy od komunistów. W konsekwencji okrągłego stołu nastąpiło pozorne porozumienie, które polegało na przechwyceniu władzy przez kontynuatorów komunizmu, ich uwłaszczeniu i przygotowaniu struktury nowego, pseudodemokratycznego ustroju.

Zawłaszczenie dorobku Solidarności przez jedną grupę ludzi, występujących pod nazwą rewizjonistów, kontynuujących komunizm, stanowiło faktycznie przejęcie przez nich władzy. Społeczeństwo potraktowało to jako dowód na nieskuteczność i bezsensowność wszelkich żywiołowych i naturalnych działań wspólnych na rzecz narodu, szeroko rozumianej rodziny, grupy sąsiedzkiej i wspólnej przyszłości bronionej przez własne samorządne państwo. Uderzenie wymierzono w sieć powiązań, które chroniły i wspierały ludzi działających dla dobra wspólnego.
Jest znacznie większa szansa stworzenia nowej warstwy, która odgrywałaby rolę dawnej inteligencji, spośród ludzi mniej wykształconych, ponieważ ci, którzy uzyskali pozory wykształcenia wyższego, są trudniejsi do odzyskania niż osoby kierujące się przede wszystkim zdrowym rozsądkiem. Uczelnie wyższe są na razie stracone dla krzewienia idei społeczeństwa opartego na wartościach tradycyjnych, musimy więc uczyć logicznego myślenia za pomocą internetu i prasy. „GP” mogłaby mieć rubrykę, gdzie dawano by zadanie do przeanalizowania, np. kwestię demografii: jakie wydarzenia/decyzje prowadzą do redukcji narodu do 15 mln w końcu XXI w. i co trzeba zrobić i w jakich dziedzinach życia, żeby uruchomić trend wzrostowy. W ten sposób pokażemy, że ważne zjawiska społeczne są funkcją całego ustroju państwowego, a nie zdarzeniem bez związku z czymkolwiek.

Inny rodzaj elit potrzebny jest na wewnętrzny użytek polski, jeśli założymy, że będziemy istnieć jako grupa państwowo-narodowa, a inny w sytuacji sprowadzenia nas pod naciskiem międzynarodowym do roli wykonawców zadań stawianych nam przez władzę spoza Polski. W drugim wariancie musimy liczyć się z narastaniem emigracji ludzi najlepiej wykształconych i wykwalifikowanych, trzeba więc tworzyć jak najsilniejszą łączność między społecznością w granicach Polski, prawdopodobnie gorzej wykształconą, a emigrantami, którzy nie powinni się rozpłynąć i asymilować do innych narodów.
W erze komunikacji internetowej powinna rosnąć elita polska, która wspiera się niezależnie od punktu zamieszkania. Widziałabym tu wzorzec racjonalnego działania w narodzie żydowskim, który zdołał przetrwać bez własnego państwa 2 tys. lat.

To jest program na 20 lat, a po tak długim okresie rządów różnych Tusków żaden naród się nie podniesie.

Jest obawa, że się nie podniesiemy, ale do końca trzeba walczyć, nawet o sprawę, która wygląda na przegraną. Jeśli kilka procent ludzi wykształcimy, będą oni zarzewiem, które da możliwość ocalenia polskości społeczeństwa w długiej perspektywie czasowej. Każda służąca temu inicjatywa powiększa szanse, że się znajdzie grupa przywódcza gotowa do podjęcia wyzwania.

Tchórzostwo w III RP jest gorsze niż w PRL. Młode pokolenie jest przede wszystkim lokajskie, a charakter ma się w genach. Komunizm degeneruje trwale całą populację, a mamy jeszcze dodatkowych 20 lat deprawacji III RP. To frajerstwo się narażać, trzeba się płaszczyć i korzystać – taki jest najpopularniejszy wzorzec zachowań w naszym społeczeństwie.

Tak, ponieważ szanse na sukcesy materialne są większe niż za komuny. Żeby mieć odwagę, trzeba być dojrzałym emocjonalnie. Potrzebne jest powiązanie uczuciowe między ludźmi, bo ono wzmacnia odwagę. Jeśli nikogo nie kochamy, nie mamy powodu, by narażać się w jego obronie. Kultura internetowa tworzy człowieka, który nie musi kochać nikogo.

Czy możemy przywrócić krążenie elit, skoro one mają władzę i większość ludzi w Polsce ich popiera, większość chce spokoju, woli, żeby porządek wprowadzili inni, bo to nie będzie wymagało od nich ryzyka samodzielnej walki z systemem kłamstwa.

Do władzy doszła elita, która wykazuje coraz więcej cech totalitarnych. Pojawiają się one zarówno w kierowaniu polityką międzynarodową, jak i w działaniach ekonomicznych i propagandowych. Pozorna demokracja, czyli wygrana w wyborach, jest wynikiem dezinformacji, kłamliwych zapowiedzi i fałszowania informacji. Wybory nie są więc rezultatem świadomych decyzji głosujących.
Ulepszono totalitarne metody stawiania społeczeństwa w sytuacji, w której wybór jest zupełnie nieświadomy i często sprzeczny z interesami dokonujących go.
Należy tworzyć nowy model inteligenta, który potrafi wyrzec się samochodu, ale panuje intelektualnie nad zdarzeniami, jakie ich doświadcza. Drugim etapem będzie tworzenie wspólnot, które to panowanie stawiają wyżej w systemie wartości niż sukcesy osiągane przez analfabetów.

W czasach moich rodziców pewnych ludzi się w domu nie przyjmowało. Arystokrata nie przyjmował arystokraty, który się ześwinił, a robotnik robotnika, który okazał się niesolidarny i nielojalny. Tworzyły się wspólnoty wartości, czyli ludzi, którzy myślą i dyskutują samodzielnie, mają poczucie przewagi moralnej i intelektualnej. Trzeba tworzyć opinię publiczną w grupach otwartych wyłącznie dla ludzi uczciwych.

W swojej książce „Istota narodowej tożsamości” pisze Pani o desancie wschodnim, który był przeznaczony nie tylko do zajęcia najwyższych stanowisk w państwie, ale miał także stworzyć średni aparat, który pilnowałby, żeby społeczeństwo nie wychodziło poza nakreślone ramy. Jacy to byli ludzie? Skąd oni się wzięli?

W okresie międzywojennym tworzono wyspecjalizowane grupy do indoktrynowania zarówno narodu rosyjskiego, jak i do eksportowania ideologii na Zachód, do infiltracji i ubezwłasnowolnienia narodów, sparaliżowania państw i obsadzenia stanowisk strategicznych. Dzięki nim można było mieć kontrolę i wpływ na funkcjonowanie wszelkich instytucji państwowych. Rosja długo przygotowywała się do okupacji Polski. System indoktrynacyjny zaczął działać w 1940 r., gdy pierwsza fala desantu pojawiła się we wschodniej Polsce, i to była mieszanka NKWD i kadr polityczno-wychowawczych.
Wydaje mi się, że w 1944 r. desant składał się zarówno z ludzi, którzy chcieli lub musieli uciekać przed okupantem hitlerowskim, jak też z pochodzących z Kresów, a więc z mieszanki różnych narodów. Można mówić tylko o przewadze jakiejś narodowości w grupie desantowej. W pierwszym okresie jej najwyższe szczeble – w UB i wojsku – zajmowali Rosjanie. Z I Armią weszła do Polski ta mieszanka, w której przeważali ludzie wywodzący się z Komunistycznej Partii Polski narodowości żydowskiej, białoruskiej i ukraińskiej.

Problem w tym, że dzieci i wnukowie desantu wschodniego dziedziczą status po swoich dziadkach i ojcach, i w obronie przekazanych pozycji walczą dalej przeciwko polskości, starają się zniszczyć przeszłość, tradycję i naszą godność, zastępując historię jakimś matriksem, by nas nic z czasami przed rokiem 1956 nie łączyło.

Dziedziczą status materialny i w większości korzystają z inwestycji, jakich dokonali rodzice w ich wykształcenie, natomiast ich życiowe wybory są już sprawą indywidualną. Wydaje mi się, że dzieci tego desantu oraz osób, które się doń przyłączyły i czerpiąc korzyści z przyspieszonego awansu społecznego, stały się jego przedłużeniem, przejęły w jakiejś części system propagandy wypracowany w Związku Sowieckim.

Jeżeli stratedzy kłamstwa przejęli od dziadków i ojców z desantu wschodniego metody działania mające zniszczyć polską tożsamość narodową, to dlaczego im tak na tym zależy. Dlaczego się do nas nie przyłączą, skoro się już zadomowili i wrośli w Polskę.

Mam poczucie bardzo logicznej kontynuacji od totalitaryzmu komunistycznego, poprzez rewizjonizm, który w Polsce był bardzo silny, do lewicowości propagowanej obecnie w Europie. W dziedzinie światopoglądowej jego hasłem wywoławczym jest m.in. poprawność polityczna. Być może propaganda i ideologia jest tylko jedną z metod działania. Wydaje się, że ideologia komunizmu światowego przekształciła się w mieszaninę nielicznych już haseł komunistycznych, nazwijmy je drapieżnymi, oraz sfery gospodarczo-finansowej. Dla nowego, liberalnego totalitaryzmu człowiek, dla którego dobra miano wywłaszczać ludzi bogatych, przestał być ważny, natomiast ważni stali się sami wywłaszczyciele, którzy mogą bezkarnie operować wszystkimi dobrami i pomnażać je dowolnymi metodami. Ludzi biednych jako adresatów tej ideologii zastąpiły elity zachodnioeuropejskie, ludzie bogaci, egoistyczni, którzy pozwalają sobie na wszystko, na co mają ochotę, pod hasłem rewizjonizmu moralnego, który uzasadnia relatywizm.

Najpierw opracowano papierowy model człowieka komunizmu. Został on obalony i na jego miejsce, poprzez przejście przez rewizjonizm, został wymóżdżony przez ludzi źle wykształconych, nierozumiejących różnorodności kultur, wzorzec robota. Nie mówię: wymyślony, bo w myśli jest coś twórczego. To, co jest istotą życia człowieka, czego człowiek potrzebuje do szczęścia, a więc i wspólnoty i zdrowej przyrody, to wszystko zostało zastąpione kłamstwem, podobnie jak kłamstwo leżało u podstaw komunizmu (odbieramy bogatym, by dać biednym). Tu stworzono kłamstwo braku różnic, w którym myślenie przestało być dorobkiem indywidualnym.

Wydaje się, że operowanie narzuconymi hasłami uniemożliwia samodzielność myślenia nie tylko Polakom, ale też innym narodom. Odchodzi się od przymusu fizycznego, a rozwija coraz bardziej przymus ekonomiczny i światopoglądowy. W tej sytuacji walka o kontynuację kultury polskiej nie jest jedynie walką o sprawy narodowe, ale także o zachowanie kultury europejskiej, którą niszczą współcześni Hunowie. Walka o władzę w Polsce jest jednoznaczna z walką o wpływy we wspólnocie europejskiej, która jest ideą wspaniałą, ale całkowicie zniekształconą przez ludzi niekompetentnych albo właśnie kompetentnych, lecz świadomie tę ideę wypaczających, wykorzystujących ją do własnych celów.




























NUDYN 679 13869 odwiedzającySIEMA

UZDRAWJASIE


Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja